Coś na koniec lata...
Suche włosy spryskałam odżywką do włosów, bo pomyliłam ją z
lakierem (ta sama firma = identyczne opakowanie), flakonik perfum wpadł mi do
sedesu i za pół godziny zaczynam pracę... Skończyły się wakacje, więc
przechodzę od pracy w wersji light do wersji hardcore. Czyli znowu usilnie będę
zabiegać o znalezienie kompromisu między tym co chcę, powinnam a muszę. Życie
jest ciężkie, pomyślałam. Na stole do pracy piętrzy się stos książek, które
znam prawie na pamięć. Znowu będę musiała tłumaczyć, dlaczego jeden autor
napisał...gdy drugi dokładnie na odwrót.
Jakoś dziwnie korespondują z moim nastrojem dwie ostatnio
przeczytane książki. Gatunek recenzenci określili jako trillery medyczne, dla
mnie to naprawdę niezłe kryminały.
W dorobku pisarskim autorki, Tess Gerritsen, znajduje się
kilka pozycji, w których głównymi bohaterkami są policjantka i lekarz sądowy,
przyjaźniące się od wielu lat.
Muszę przyznać, że autorka kapitalnie potrafi skonstruować
intrygę, tak, aby oderwanie się od książek było zupełnie niemożliwe.
W „Milczącej dziewczynie” (2011) znaleziono na dachu budynku
w Chinatown, dziwnie okaleczone zwłoki dziewczyny. Miała uciętą dłoń i niemal
odciętą głowę, bardzo ostrym narzędziem. Budynek od kilkunastu lat stoi pusty,
po tym jak w mieszczącej się w nim chińskiej restauracji, zamordowano kilkoro
klientów, a posądzony o zbrodnię kucharz popełnił samobójstwo. Jedną z ofiar
tragedii był chiński emigrant, pracownik restauracji, któremu dwa lata
wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła córka. Już na początku
śledztwa, okazuje się, że parze zamożnych amerykanów, będących ofiarami
strzelaniny w restauracji, również zaginęła nastoletnia córka. Co łączy
dziewczynki z tak różnych środowisk? Dlaczego żona zamordowanego pracownika z
takim uporem broni sprawcę? Dlaczego giną wszystkie osoby, które podejmują się
śledztwa? No i jak się okazało zaginionych dziewczynek było znacznie
więcej...
Zagadek jest wystarczająco dużo, by nie móc się od książki
oderwać.
W „Dolinie umarłych” (2010) nie jest gorzej...
Lekarz sądowy, Maura Isles, wyjeżdża na konferencję naukową.
Spotyka kolegę z czasów studiów, który przyjechał z trzynastoletnią córka i
parą przyjaciół. Po zakończeniu konferencji, Maura, zostaje namówiona na
wspólny wyjazd w góry. Wypad na dwa, trzy dni. Górskie schronisko jest gdzieś
na pustkowiu, a tu zima, śnieżyca, zasypane i oblodzone drogi. W odpowiednią
atmosferę wprowadza już stacja benzynowa, tuż za tablicą „ostatnia szansa na
zatankowanie”. Na tej stacji czas jakby zatrzymał się trzydzieści lat temu.
Słodycze nie sprzedawane gdzie indziej od wielu, wielu lat, czasopisma sprzed
kilku tygodni i dziwny staruszek, sprzedawca, mamroczący coś o „królestwie
bożym”. Tuż za stacją podróżujący, mimo nawigacji gubią drogę. Telefony nie
mają zasięgu, dróg nikt nie odśnieżał od bóg wie kiedy. Wpadają w poślizg,
lądują w rowie, bez szans na wydobycie pojazdu i wezwanie pomocy. W oddali
widać domostwa. Jedyna nadzieja, że tam mogą znaleźć pomoc. Trafiają do osady
jak z sennego koszmaru. Dwanaście identycznych domów. Takich samych na zewnątrz
i w środku. Zupełnie pustych, ale w takim stanie, jakby wszyscy znikli za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nakryte do posiłków stoły, mimo potwornego
mrozu pootwierane okna, martwe zwierzęta: pies, kanarek...ale bez śladów przemocy.
W garażach samochody z pełnymi bakami, pełne zapasów spiżarnie. Tylko ludzi
brak. A to dopiero początek zagadek.
I znowu wsiąkłam.
Dodam, że kontynuacja obu fabuł mnie nie rozczarowała.
Lubiących gatunek namawiam do przeczytania. Koniecznie.
nie lubie czytac kryminalow.
OdpowiedzUsuńlubie czytac wszystko co polecasz.
JESTEM W .
to mile, dziekuje:)
Usuńzaintrygowalas mnie...ja przeczytam z pewnoscia, pozdr
OdpowiedzUsuńo proszę nie jestem jedyną blogerką która przymierza się do maturki z chemii, jak miło;)
OdpowiedzUsuńtak, tak...tylko ja, powiedziałabym, że pomagam się przymierzyć do matury:D (uczę chemii); dziękuję za odwiedziny na moim blogu, pozdrawiam
UsuńChristine:)Po Pani recenzji książki "Dolina Umarłych" i "Milcząca dziewczyna" stwierdziłam iż dla mnie jest to obowiązkowy "must have":) nie pomyliłam się! Przeczytałam dolinę jednym duszkiem,nie mogłam się oderwać!Niesamowite zwroty akcji,autorka w bardzo kreatywny sposób opisuje królestwo boże, tak że bez problemu można sobie wyobrazić to miejsce.Pisana prostym językiem,zero zbędnych szczegółów i opisów. Jednym słowem wszystko jest takie jakie być powinno:)Super pomysł z założeniem bloga;) Czekam na więcej:)!
OdpowiedzUsuńWiedząc w jakim czasie ją przeczytałaś, wierzę, że Ci się podobała :)dobrze, że masz weekend przed sobą, bo odeśpisz :D chyba, że zaczniesz "Milczącą dziewczynę"...dziękuję za komentarz :*
OdpowiedzUsuń