Buszujący w zbożu, J. D. Salinger
przekład Maria Skibniewska
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1961
Postanowiłam, że będę dokładniej sprawdzać książki przed zakupem, zwracać większą uwagę na ich poziom, szczególnie wobec ogromu chłamu, który się wydaje. Szkoda czasu na czytanie jak leci. Wracam do kanonu literatury, uzupełniam to co mi umknęło i ponownie czytam przeczytane zbyt dawno, by pamiętać.
Mam zamiar częściej robić zakupy w antykwariatach. Kilka ostatnich zakupów utwierdza mnie w tym postanowieniu. Kupiłam jak nowe, kapitalnie wydane i za grosze, prawdziwe perełki.
Co ciekawe, przyjaciółka doszła do identycznych wniosków, niezależnie ode mnie.
Na początek BUSZUJĄCY W ZBOŻU.
Na początek BUSZUJĄCY W ZBOŻU.
BUSZUJĄCEGO W ZBOŻU czytałam tak dawno, że pamiętałam
bardziej wrażenia niż treść, a postanowiłam przeczytać ponownie, bo chciałam
skonfrontować moją opinię z innymi. Powieść oceniana jest skrajnie, od
arcydzieła, po przereklamowane nudziarstwo. Moim zdaniem nie zasługuje na żadną
z tych opinii.
Przede wszystkim nie śpieszyłabym się z przypisaniem miana
arcydzieła. Powieść musiałaby posiadać bardziej uniwersalne, ponadczasowe
przesłanie. Jednak tego dzieła nie sposób oceniać bez kontekstu historycznego.
Zachowanie głównego bohatera mogło szokować na początku lat pięćdziesiątych.
Tak samo jak otwarte mówienie o hipokryzji dorosłych, o kabotyństwie szkoły,
kolegów i krewnych. To mogło robić wrażenie sześćdziesiąt lat temu, gdy książka
została pierwszy raz wydana.
Nowatorskie jak na owe czasy BYŁO upodmiotowienie
nastoletniego bohatera, spostrzeżenie jego seksualności, oraz szczera do bólu
ocena tak zwanego świata dorosłych. Nie ma bowiem nic odkrywczego w tym, że
nastolatek się buntuje. Bunt jest tak nierozerwalnie związany z tym wiekiem,
jak choroby wieku dziecięcego.
Nie ma nic szokującego, szczególnie współcześnie, w tym, że
nastolatek opuszcza szkołę, że przez kilka dni BUSZUJE w Nowym Jorku, sprowadza
do pokoju hotelowego prostytutkę, pije alkohol i włóczy się po nocnych klubach.
Podkreślam, OBECNIE nie robi to wrażenia na czytelniku. I tym bardziej
rówieśniku głównego bohatera.
Trudno, by współczesny czytelnik docenił skandalizującą
treść powieści nie znając realiów tamtego okresu.
Jeśli jednak uwzględnimy kontekst historyczny, zobaczymy
zręcznie napisaną powieść, z dużą dozą poczucia humoru, ze sporą porcją wiedzy
na temat mody, muzyki, światopoglądu, relacji międzyludzkich opisanego okresu.
Zatem powieść posiada pewne walory poznawcze. To może być atutem, pod
warunkiem, że tego się oczekuje. Przeciętny czytelnik otrzymać może napisaną
dość archaicznym językiem historię jakich wiele, ani zbyt porywającą ani zbyt
odkrywczą.
A sam bohater może irytować postawą na NIE z założenia, choć
u mnie budził raczej sympatię. Za wspomniane poczucie humoru, za inteligentne
spostrzeżenia, totalne rozchwianie emocjonalne przypisanej wiekowi burzy
hormonów, ciepły stosunek do rodzeństwa i parę innych cech, za urocze
tłumaczenie, że nie może pociągać go dziewczyna, do której nic nie czuje.
Reasumując, nie żałuję, że ją ponownie przeczytałam.
Abstrahując od wszystkich za i przeciw, książka należy do kanonu literatury i
to może być wystarczającym powodem, dla którego warto ją przeczytać, również po
raz kolejny.
Muszę napisać, że mam podobne zdanie na temat tej książki :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę się cieszę :) do zobaczenia w L., mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuń